Zupa kartoflanka „z frytkami”

Od razu piszę – nie mam zdjęć, bo nie nadążam robić, od razu jest zeżarta :)
Tradycyjnie po gotowaniu mięsa i kości dla psów (i męża) zostaje mi wywar mięsno-warzywny, ostatnimi czasy (pandemia) nie robiłam zakupów i w lodówce bywała marchewka i ziemniaki, więc wybór zupy był niewielki – kartoflanka jest idealnie „zapychająca”.

Obrałam ziemniaki (tak jak normalnie na obiad dla dwóch – trzech osób) – do garnka (pustego) wrzucam 2/3 ziemniaków pokrojonych w bardzo drobną i ciut grubszą kostkę (ale jednak nieduże te kawałki) i gotuję tak normalnie jak do obiadu, a 1/3 ziemniaków kroję w drobniutką kostkę (tak 2-3 mm maksymalnie) i wrzucam na patelnię, na której już mam drobno pokrojony boczek (z przewagą tłuszczu) podsmażony w skwarki i smażę te kartofelki z każdej strony tak, żeby były w kolorze przegrzanych frytek. Potem mam już prawie ugotowane ziemniaki w garnku – zlewam wodę i połowę ziemniaków wrzucam do gorącego wywaru, a drugą połowę gniotę jak na puree – i też wrzucam do wywaru, dołączając smażeninę z patelni. Wszystko razem zagotowuję, doprawiam solą i pieprzem i chwilę gotuję, a potem wlewam do talerza z łyżeczką kwaśnej śmietany.

Gorąca i sycąca zupa z fajnym posmakiem pieczonych kartofelków. Polecam, chociaż im bliżej lata to pewnie za bardzo rozgrzewająca.

Ten wpis został opublikowany w kategorii jedzonka różne i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *