Któregoś wrześniowego dnia zeszłego roku zdecydowałam, że muszę schudnąć, ale nie miałam za dużo pomysłów, jak ruszyć – w tym pomogła mi już nadmieniana Samanta, która gdzieś w internecie wyczytała przepis na owsiankę na zimno robioną przez noc. Była to dość hipsterska wersja owsianki, bo zawierała wszystko, co tylko jest modne – nasiona chia, mleko kokosowe, dziwne składniki – ale ja, kombinatorka i leniwiec – musiałam coś pozmieniać….
No i jest – do słoika :
wrzucam 5 łyżek płatków owsianych, łyżeczkę siemienia lnianego, łyżeczkę sezamu, pół łyżeczki miodu (a nawet mniej, ja miodu nie lubię, częściej zamieniam go na pół łyżeczki masła orzechowego), jakieś kilka rodzynek, kilka jagód goi, łyżeczkę kandyzowanych owoców (ananas, papaya, ale może być jabłko czy nawet daktyle, morele suszone, żurawina…) do tego łycha mrożonych owoców leśnych z lidla (mniamuśne połączenie jeżyn, malin, borówek, porzeczek chyba też..) albo starte jabłko, albo pokrojone pół banana, czy nektarynki czy ananasa świeżego – co kto ma i lubi. I zalewam około 100 – 150 ml mleka (normalnego krowiego, ja nawet 3.2%) – zamykam i wkładam na noc do lodówki. Na drugie śniadanie idealne. zapycha na długo…
tylko wygląda być może nieciekawie, ale jak się lubi płatki owsiane – to będzie ulubiona potrawa – ja jem to CODZIENNIE od 22 września ! bez przerwy, codziennie nie mogę się doczekać, żeby to jeść….